4 sierpnia 2009

Pedersen Bente - Raija


Rok 1718 był niezwykle trudny dla nękanych nieurodzajem mieszkańców Tornadalen, Erkki Alatalo, pragnąc uchronić ukochaną córkę od śmierci, postanawia wysłać ją do Norwegii. Ufa, że wędrujący Lapończycy, których opiece powierzył ośmioletnią córkę Raiję, znajdą dla niej rodzinę. Dziewczynka dorasta w obcym świecie, a w zmaganiach z niechęcią otoczenia i przeciwnościami losu wspiera ją jedynie starszy o kilka lat Mikkal. Z czasem ich przyjaźń przerodziła się w gwałtowną, namiętną miłość. Miłość, która napotyka na swej drodze mnóstwo przeciwności losu...

Hm, ostatnio, patrząc na moje posty, widzę że szukam literatury pochłaniającej, mało inteligentnej i nie wymagającej zbytniej koncentracji, no cóż. I tak, tak, poczytuje norweskie harlekiny - do kupna pierwszego tomu Raiji przekonała mnie cena [aż pół złotówki] i brak literek, które mogłabym zabrać ze sobą do pociągu. 200 stron za pół złotówki vs "Polityka" za cztery i pół - no cóż, przykro mi, Raija mimo trudnej walki wygrała, jestem tylko biedną studentką. W sumie - nie żałuję. Udało mi się poza tym przeczytać pół drugiego tomu, ale gdzieś rzuciłam i obiecuję sobie skrzętnie, że wrócę... taaaa...

Plusy: wciąga, nie nudzi, przynajmniej żadnej kobiety znudzić nie powinna. Nadaje się do pociągu lub innych środków komunikacji [ze względu na przyjęcie, że w każdym z nich będzie głośno i że podróż jest mimo wszystko męcząca]. Dobrze jest czasem wciągnąć się w problemy bohaterek, zostawiając swoje własne gdzieś daleko, tym bardziej że nie mamy tu do czynienia z problemami typu "który lakier do paznokci wybrać?". Piękny obraz Norwegii i jej okolic - i co najważniejsze - zawsze coś się dzieje, a nudne miesiące autorka pomija błogim milczeniem.

Minusy: no cóż, po prostu, harlekin. Co prawda na dużo wyższym poziomie niż amerykańskie, ale jednak. Bohaterowie myślą, ale przede wszystkim czują i książka sprawdza się świetnie gdy nie potrafimy dać sobie rady z własnymi uczuciami. Choć może niektórym wyda się to głupie? Tak czy tak, ja naprawdę kiedyś skończę ten drugi tom... ekhm... i stanowczo wolę norweskie harlekiny od mordobicia w telewizji, a w sumie, oba mają ten sam cel.

1 komentarze:

barwinka on 11 września 2009 15:48 pisze...

Ładnych parę lat temu zaczytywałam się sagami skandynawskimi. Przede wszystkim Sandemo ale nie tylko. Jednak ta historia znudziła mnie po paru pierwszych tomach. Być może za mało tam dynamiki za dużo dramatu. W sumie chyba 3,4 tomy przeczytałam i raczej nie zamierzam wracać.

Prześlij komentarz

 

lazi-n-ness Copyright © 2008 Black Brown Art Template by Ipiet's Blogger Template